Fredrich Pohl - Człowiek plus

2018.03.24, 19:58:13
Transhumanistyczna historia z 1976 roku, na co należy na wstępie brać poprawkę. W pewnych aspektach naiwna, w innych całkiem wizjonerska, o czym za chwilę.
ilustracja Odświeżałam to sobie po pierwszej lekturze jeszcze w podstawówce i cóż... narracja i bohaterowie niestety tylko tak sobie, jakby wyjęci z jakiegoś serialowego tasiemca i zagrywający klasyczne motywy. Może to mieli być zwyczajnie prości ludzie, bo też i w kosmos nie należy wysyłać refleksyjnych neurotyków, ale efekt jest taki, że są zwyczajnie nieciekawi. Co dziwne, bo autor potrafi też tworzyć znacznie lepszych, o czym się przekonałam niedawno, odświeżając sobie również jego „Gateway - Brama do gwiazd”.

Pomysł i wizjonerstwo, tu już znacznie lepiej. Oczywiście są też kompletnie nietrafione anachronizmy: mamy rok 2000+ i nie mamy: komórek, smartfonów ani nawet komputerów osobistych, chociaż ludzkość przymierza się już do budowy bazy na Marsie. Plecakowy komputer jest super-hiper technologią tworzoną na potrzeby tejże wyprawy, a Internet chyba nie rozwinął się wiele od roku 1976.

Za co więc będę chwalić? Za koncepcję sprzęgu mózg komputer i dostrzeżenie jego faktyczne potencjału. Nawet u Gibsona implanty i sztuczne zmysły to ciągle jeszcze tylko takie kamery przyczepione prosto do mózgu, które robią to samo co naturalne oczy, tylko że lepiej. I tyle. Pohl poszedł znacznie dalej. Mamy sztuczne receptory i sztuczny analog kory wzrokowej, która dokonuje interpretacji obrazu. Nie tylko jednak składa do kupy sygnały piedyliona pikseli, żeby móc powiedzieć mózgowi np: „to jest dzbanek”, ale też wpływa na emocjonalny odbiór określonych obiektów widzianego obrazu, a czasami wręcz celowo zupełnie go wypacza, by korzystając z czegoś w rodzaju rzeczywistości rozszerzonej przekazać świadomości określone informacje i aktywować działanie sztucznych instynktów.

Patrząc z dzisiejszej perspektywy to niby niewiele, ale chyba nawet sam autor nie dostrzegł tu w pełni wagi własnego konceptu, bo roztrząsa jedynie kwestie prawdziwości świata widzianego przez bohatera i jego ew. odpowiedzialności moralnej za decyzje podjęte w oparciu o dane z tak zafałszowanych zmysłów, ale implikacje opisywanej technologii nie sprowadzają się jedynie do tych kwestii. Bowiem przydałoby się tutaj pytanie o to, gdzie kończę się JA w sytuacji, gdy jakaś część mojego umysłu procesowana jest już przecież na zewnętrznym hardware. Pytanie o to, gdzie zaczyna się ten właściwy „duch” postawione na 20 lat przed „Ghost in he shell”.

szukaj

archiwum

sponsorowane

menu

 
 
 
draconica.pl
mapa strony
Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług, personalizacji reklam i analizy ruchu. Informacje o sposbie korzystania z witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Korzystając z tej strony, wyrażasz na to zgodę.